George R.R. Martin
Przeczytanie „Starcia królów” to był dla mnie nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę liczbę stron tego tomu. Zaczęłam go czytać, gdy pisałam akurat pracę magisterską, więc niestety powieść musiałam odłożyć na dłuższy okres. Jednakże muszę przyznać, że jak już znalazłam nieco więcej czasu, świat wykreowany przez autora mnie całkowicie pochłonął. Chociaż nie ukrywam, że niestety nie od pierwszych stron. Natomiast im bliżej zakończenia, tym trudniej było mi się oderwać od tej książki.
Normalnie nie przepadam jak wydarzenia mamy ukazywane z kilku perspektyw i tak skaczemy ciągle między wieloma postaciami, ale Martinowi wyszło to znakomicie. Nie miałam z tym żadnego problemu i nawet uważam, że to sprawiło, że chciałam czytać więcej, aby dowiedzieć się, co działo się w tym samym czasie u kogoś innego. Zatem podobało mi się, że zdarzenia przedstawione były przez różnych bohaterów, przebywających w najdalszych zakątkach tej krainy.
Jeśli chodzi o bohaterów, Arya oraz Tyrion to chyba moje ulubione postaci i wydarzenia z ich perspektywy czytałam wręcz błyskawicznie. W przypadku Jona i Daenerys liczyłam chyba na więcej, więc mam nadzieję, że w kolejnych częściach coś się zadzieje.
Jednak nie zmienia to faktu, że w „Starciu królów” znajdziemy sporo intrygujących bohaterów, których pokochamy albo znienawidzimy. Może i początek powieści mnie nie porwał, ale z każdą stroną było coraz lepiej, że aż ciężko było mi odłożyć ją na bok. Można w tym tomie zauważyć różnice z serialem, więc jestem ciekawa, czym mnie zaskoczy autor w dalszych częściach. Już nie mogę się doczekać tej przygody.
#winteriscoming
♥ Julia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz