sobota, 18 maja 2019

♥ Mam dla Was pierwszy rozdział książki "Miłość po sąsiedzku"!



"Miłość po sąsiedzku"
Belle Aurora

Premiera 15 maja





Rozdział pierwszy
Mam beznadziejnych sąsiadów

Siedem miesięcy później…

Tatiana mocno ciągnie mnie za włosy.
Au!
Krzywię się z bólu, odciągam jej chciwe łapki i łagodnie ją upominam:
– Hej, brzoskwinko, to włosy teti Nat. Jeśli chcesz mieć swoje, będziesz musiała je sobie wyhodować. – Teta to po chorwacku ciocia. Tina nalega, żebyśmy używały tego słowa.
Mała uśmiecha się, po czym podskakuje w moich ramionach. Mimowolnie odwzajemniam uśmiech.
Jest tak cholernie urocza.
Ma trzy miesiące. Cała nasza ósemka była obecna przy jej narodzinach. Naprawdę trudno nas rozdzielić…
Tatiana jest podobna do Tiny, gdy była niemowlakiem; pulchniutka oraz urocza jak diabli. Jedyna różnica jest taka, że moja kochana dziewczynka ma piwne oczy po tacie, a nie zielone po mamie. Tina jest przeszczęśliwa z tego powodu, ponieważ uwielbia kolor oczu Nika.
Idę do magazynu. Pukam przed wejściem. Tina siedzi za biurkiem, przeglądając papiery. Uśmiecha się, gdy wchodzimy.
– Cześć, ślicznotko – grucha do swojej córeczki. – Bardzo dokuczasz teti Nat? Znowu jesz jej włosy? Moja mała łobuziara. – Odbiera ode mnie Tatianę i sadza ją sobie na kolanach. Uśmiech znika z jej twarzy, gdy na mnie patrzy. – Wszystko w porządku?
Nie.
Za każdym razem, gdy znajduję się w pobliżu Tatiany, boli mnie serce. Nigdy nie będę miała dzieci. Obserwowanie Tiny i Tats sprawia mi tyle samo smutku, co radości.
W ubiegłym roku w trakcie rutynowej wizyty u lekarza dowiedziałam się, że cierpię na zespół policystycznych jajników. Mam torbiele na macicy oraz jajnikach. Jakieś osiemdziesiąt na każdym.
To dużo.
Lekarz poradził mi, bym liczyła się z tym, że mogę nigdy nie mieć dzieci. Moje jajniki i macica są bowiem zbyt pobrużdżone, za bardzo zniszczone, żebym mogła zajść w ciążę.
Zmuszam się do szerokiego uśmiechu.
– Oczywiście. Trochę się tylko denerwuję przeprowadzką, to wszystko.
Tina odwzajemnia uśmiech.
– Nic się nie martw, poprosiłam dziewczyny o pomoc. Chłopaki, co prawda, zaoferowali wsparcie, ale powiedziałam im, że to babski wieczór.
Westchnęłam.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Podrapała się po nosie, po czym przechyliła głowę.
– Musiałabyś kupować babeczki. – Mrugnęła. – Właśnie to.
Zaśmiałyśmy się obie.
Babeczki Tiny wymiatają. W zasadzie wszystkie jej wypieki smakują nieziemsko.
Jest właścicielką butiku Safira. To sklep z ciuchami, ale mamy też akcesoria oraz bieliznę. Mimi, Lola i ja pracujemy w nim razem z Tiną. Dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się Biały Królik, w którym pracują chłopaki. Jesteśmy ze sobą dość blisko, przez co nie tak łatwo unikać Ducha.
Przez siedem miesięcy udawało mi się trzymać od niego z daleka. W tym czasie nasz kontakt ograniczał się głównie do wymiany pozdrowień. Co dziwne, tęsknię za jego głupimi, irytującymi komentarzami, a także za tym, że nazywał mnie ślicznotką. Nie ma z kolei nic dziwnego w tym, iż pragnę złego faceta.
Ale czy nie tak właśnie jest na świecie?
Każda dziewczyna chce złego faceta, dobrego jedynie dla niej.
Wszystkie liczymy, że poskromimy dziką bestię. A Duch jest dziki jak cholera. Nieprzewidywalny, ponury, beznamiętny. Równie dobrze mógłby być dzikim zwierzęciem. Nigdy nie słyszałam nawet, żeby się śmiał.
W moich fantazjach natomiast to kochający, dominujący, zabawny mężczyzna. Ale taki Duch nie istnieje. Żyje tylko w mojej głowie.
Doskonale pamiętam wspólnie spędzoną noc i nasz szalony, pozbawiony zahamowań seks.
Te wspomnienia mnie wręcz prześladują.
Każdej. Cholernej. Nocy.
Czuję napięcie w brzuchu oraz rumienię się za każdym razem, gdy o tym myślę.
Tina przywołuje mnie z powrotem na ziemię, machając mi rękami przed twarzą.
– Haaaaalooo?! Jest tam kto? – woła.
Krzywię się, po czym szturcham ją lekko w żebra. Chichocze. Moja przyjaciółka jest głuptasem, ale to czyni ją tylko jeszcze bardziej uroczą. Nieustannie się rozśmieszamy. Na tym właśnie opiera się nasza przyjaźń.
Wzdycham.
– Proszę, powiedz mi, że coś upiekłaś.
Przestaje się uśmiechać, więc już znam odpowiedź. Tina ma serce na dłoni. Uwielbiam ją za to.
– Och, złotko, obiecuję, że wkrótce upiekę. Po prostu z Tatianą, Ceecee oraz domem na głowie jestem taka zabiegana! – Brzmi na spanikowaną.
Śmieję się cicho i zapewniam ją:
– Skarbie, tylko żartowałam! Ten dzień nie jest jeszcze taki zły, żeby trzeba było ratować go babeczkami.
Nie wygląda na do końca przekonaną.
– Jutro – obiecuje. – Zrobię babeczki.
Hurra! Pycha!
Spoglądam na zegar ścienny. Piętnasta dwadzieścia cztery. Za kilka godzin zamieszkam w nowym domu.
Szaleństwo.


Ciężarówka firmy przeprowadzkowej już się pojawiła i wszystkie znosimy pudła do mojego nowego, wspaniałego mieszkania. Nie bardzo mnie na nie stać, ale ochrona tego nowego miejsca robi wrażenie! Jest kod do drzwi wejściowych, a także inny do windy. Każde mieszkanie ma specjalny system zabezpieczeń, a części wspólne są monitorowane. Z radością zapłacę dodatkowe pięćdziesiąt dolarów miesięcznie, by czuć się bezpiecznie w swoim domu.
Zgodnie z obietnicą panowie od przeprowadzek pomagają nam z meblami. Gdy wszystkie ciężkie przedmioty są już w środku, zabieramy się z dziewczynami do pracy. Lola, Mimi i Tina otwierają pudła, po czym zaczynają krążyć po pomieszczeniach.
Aby kobieta mogła rozpakować się w nowym mieszkaniu, potrzebuje do pomocy dziewczyn. Właśnie dlatego, że wszystkie wiedzą, gdzie co położyć.
W czwórkę udaje nam się skończyć w dwie godziny.
Lola znika na chwilę, a potem wraca z szampanem. Nie jakimś tanim, ale z Dom Perignon.
Za sześć stów! Niech mnie licho!
Pewnie to sprawka Nika. Boże, kocham tego faceta.
Patrzę na Tinę, uśmiechając się szeroko.
– Kocham twojego męża.
W odpowiedzi wzrusza ramionami.
Wiwatujemy, gdy Mimi otwiera butelkę. Nalewa alkohol do kieliszków i wszystkie pijemy z entuzjazmem, oprócz Tiny, która upija jedynie łyczek, bo karmi piersią.
Na koniec dziewczyny przytulają mnie oraz całują. Dziękuję im za pomoc, a potem macham na pożegnanie. Zamykam drzwi i opieram o nie czoło.
W końcu sama.
Uwielbiam swoich przyjaciół, ale cenię też czas spędzany w samotności.
Odwracam się od drzwi, po czym skanuję wzrokiem nowo urządzone mieszkanie. Uśmiecham się.
Wygląda cudownie!
Nie dodałam tu zbyt wiele. To, co miałam, razem z nowo zakupionymi rzeczami, wystarczyło, by całość wyglądała elegancko i szykownie. Tina oddała mi swoją starą kanapę, która jest tak cholernie wygodna, że nie mogę siadać na niej przed wyjściem, jeśli nie chcę się rozmyślić, a potem zasnąć przed telewizorem. Przekazała mi też niektóre rzeczy z naszego starego mieszkania, bo Nik urządził już swoje.
Nieduże, lecz przestronne to moje lokum. Tylko sypialnia oraz łazienka zostały wydzielone.
Uwielbiam je.
Kuchnia była remontowana w zeszłym roku. Mam kozacki, marmuropodobny blat, a do tego nowe, drewniane szafki na naczynia, a także dwukomorowy zlew i lśniące krany. Salon wydaje się odrobinę za mały, żeby zmieścić w nim sześćdziesięciocalowy telewizor, który kupiłam. Panowie od przeprowadzek byli na tyle uprzejmi, że pomogli go wnieść i zamontować. Uwielbiam oglądać telewizję. Nic nie sprawia mi takiej radości, jak zwinięcie się na kanapie oraz obejrzenie filmu.
Okej, możecie nazwać mnie aspołeczną.
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam wychodzić z domu. W weekendy. Jeśli następnego dnia muszę pracować (a zdarza się to niemal codziennie), nie ma mowy, żeby wyciągnąć mnie z łóżka wcześniej. Tina nazywa mnie zombiakiem. Nie myli się. Kiedy już zasnę, śpię kamiennym snem. Nic nie słyszę, nic nie widzę. Tylko gdy ktoś mną potrząśnie, oprzytomnieję. Nieznacznie. W każdym razie, o ile znajdzie się ktoś na tyle głupi, żeby to zrobić.
Wzdycham, odrywając się od drzwi. Idę do swojej również świeżo wyremontowanej i nieskazitelnie czystej łazienki, po czym wchodzę do kabiny prysznicowej, pozwalając, by gorąca woda zmyła ze mnie wszelkie negatywne uczucia.
Czas na wyciszenie.
Szoruję się niemal do czerwoności, a później zakręcam kran, wychodzę i owijam włosy ręcznikiem. Nawilżam twarz, idę naga do pokoju, zakładam piżamę oraz jedwabne majtki, po czym zmierzam przed telewizor.
Moja piżamka jest niesamowicie wygodna. Dość niechlujna, ale kiedy jesteś singielką, komfort stawiasz na pierwszym miejscu. Czarna koszulka na ramiączkach kończy się tuż nad pępkiem, a czerwone spodenki z Myszką Minnie i kapcie z tym samym motywem dopełniają mój strój.
Widzicie?
Cholernie niechlujnie.
Ale, jeśli chodzi o bieliznę, lubię się rozpieszczać, nawet jeżeli nikt jej nie ogląda. Dzięki temu czuję się seksownie.
Czeszę włosy, wyciągam z zamrażarki lody o smaku truskawkowego sernika, chwytam łyżkę i padam na kanapę. Włączam telewizor. Trafiam na film dla nastolatek z lat osiemdziesiątych, z czego bardzo się cieszę.
Jej!
Uwielbiam filmy dla nastolatek z tego okresu! Tyle w nich gniewu i rozgoryczenia! Zupełnie jak u mnie!
Z łezką w oku wspominam nastoletnie czasy. Zero problemów. Tak naprawdę jedynym zmartwieniem było to, w kim zabujasz się w tym tygodniu. I liceum. I ostatnie krzyki mody. I pryszcze. I hormony.
Wiecie co, cofam to.
Nie chciałabym wrócić do tamtych czasów.
Z uwagą śledzę film, gdy nagle rozlega się głuchy łomot, a potem słyszę kobiecy chichot. Mrugam, po czym uśmiecham się krzywo.
Mój sąsiad najwyraźniej miał dzisiaj szczęście.
Po dziesięciu minutach coś znów uderza głośno w ścianę za telewizorem. Sprzęt kołysze się, a ja nagle zaczynam się martwić, że mój telewizor za dwa tysiące dolarów spadnie ze ściany i się rozbije.
Kolejne uderzenie, a po nim długi kobiecy jęk.
O kurde. Serio?
Przy mojej cholernej ścianie?
Odpuść im, po prostu dobrze się bawią.
I psują mi film, do diabła!
Po kolejnych pięciu minutach walenia w ścianę mam dość. Wyłączam telewizor i idę do łóżka. Gdy już leżę, wzdycham radośnie.
Uwielbiam spać!
Przykrywam się aż po brodę, po czym oddycham głęboko. W pewnym momencie słyszę stłumiony kobiecy krzyk:
– O BOŻE! TAK! TAK! Taaaaaaaak!
A potem zapada cisza.
Cóż, to było zabawne.
Przynajmniej ktoś dzisiaj zaliczył.
Touché, mózgu.
Zakopuję się pod kołdrą, a potem zapadam w sen.


– O Boże. Tak. Tak, kotku! Tak!
Co, do diabła?
Unoszę powieki. Natychmiast wiem, że coś jest nie w porządku.
To jeszcze nie ranek, więc dlaczego się obudziłam?
Patrzę na budzik. Dwudziesta czwarta trzydzieści siedem.
– Mocniej, kotku! Tak! Oooooooch, Boże! Tak! – Wrócił cholerny wyjec zza ściany.
Głupi sąsiedzi.
Zakrywam głowę poduszką, jęcząc.
– O, tak! Pieprz mnie! Głębiej!
Zastrzelcie mnie po prostu, dobra?
– Tak! Tak! Taaaaaaak! – I cisza.
Nasłuchuję przez chwilę, ale nic nie słyszę. Szybko zasypiam.


– Och, Boże! Właśnie tak, kotku! Tak! O mój Boże! Tak!
Jaja sobie robicie?
Zerkam na zegarek. Pierwsza czterdzieści pięć.
Gotuję się ze złości.
Wyrwanie mnie ze snu raz jest wystarczająco złe, ale dwa razy?! Pocieram twarz dłonią.
Och, dobry Boże, daj mi siłę!
Muszę się naprawdę kontrolować, żeby nie wpaść do tamtego mieszkania i nie przemówić im do rozsądku.
– Proszę, kotku! Dalej! Tak! Tak! Och, Boże, tak!
Co za samolubna kobieta. Doszła już tej nocy przynajmniej trzy razy.
Zostaw coś dla innych, paniusiu.
– Kotku, proszę! Tak! Tak! Taaaaak! – I cisza.
Dzięki Bogu!
Okrywam się szczelniej kołdrą i wzdycham. Gdy już prawie zasypiam, zaczyna się.
ŁUP-ŁUP-ŁUP.
Patrzę gniewnie w sufit.
No, bez żartów!
ŁUP-ŁUP-ŁUP.
Kim jest ten koleś? Cholernym cyborgiem?!
ŁUP-ŁUP-ŁUP.
Zaczynam cicho łkać w poduszkę. Kocham sen tak mocno, że będę płakać z powodu jego utraty.
A potem gapiąc się w sufit, gotuję się ze złości.


Powieki mi drgają.
Zerkam na zegarek. Druga pięćdziesiąt siedem.
Minęły już cztery godziny. Na przemian płakałam, klęłam oraz się modliłam. Nic nie pomaga. Zaciskam zęby.
Mam beznadziejnych sąsiadów!
Już ich nienawidzę. Nie wyślę im nawet życzeń na święta. Nigdy.
– Och, Boże! Tak, kotku! Mocniej, kotku! Och! Och! Och!
Powieki znów mi drgają. Od długiego patrzenia w sufit aż pieką mnie oczy.
Nie mogę spać w takich warunkach!
Zadzwoń na policję.
Nie, to by trwało zbyt długo. A ja potrzebuję snu natychmiast!
– Tak! Kooootkuuuu! Taaaaaaak!
WYSTARCZY!
Mam dość!
Odrzucam kołdrę. Wpadam do łazienki, gdzie wiążę włosy w niechlujny kok na czubku głowy. Maszeruję korytarzem, walę w drzwi sąsiadów i czekam.
Ktoś odblokowuje zamek, po czym drzwi się otwierają. Staje przede mną niska, ale bardzo ładna, szczupła blondynka o niebieskich oczach, która ma na sobie jedynie męską koszulę. Uśmiecha się przyjaźnie.
Krzywię się i mówię:
– Wybaczcie, że przeszkadzam w tym festiwalu miłości, ale jest trzecia w nocy, do cholery, a ja muszę rano wstać do pracy.
Spogląda na mnie ze skruchą. Już otwiera usta, by się odezwać, gdy z korytarza dobiega męski głos:
– Przepraszam panią. – W słabym świetle nie widzę gościa wyraźnie, bo pochyla głowę, zapinając guziki koszuli w drodze do drzwi. – To się więcej nie powtórzy – obiecuje, po czym unosi głowę.
Serce podchodzi mi do gardła.
Wzdrygam się, a następnie zamieram.
– Duch? – szepczę.
Wygląda na zaskoczonego.
– Nat, co ty tutaj robisz? – wydusza.
Odwracam wzrok, po czym odpowiadam cicho:
– Ja… mieszkam obok. – Chrząkam i robię swoją słynną wredną minę. – Bądźcie trochę ciszej, z łaski swojej. – Odwracam się, by odejść.
Duch jednak zatrzymuje mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
– Nat, zaczekaj.
Wyrywam się, sycząc:
– Jestem zmęczona. Nie mam ochoty na pogaduszki, do cholery. Chcę tylko spać. Więc, na litość boską, rżnij ją ciszej.
Odwracam się na pięcie, a następnie gnam do swojego mieszkania.
Cóż, to było zabawne.
Muszę uspokoić oddech.
Okej, nie spodziewałam się zobaczyć Ducha z inną kobietą. Okazało się, że to widok o wiele bardziej bolesny, niż chciałabym przyznać. Czuję przenikliwy ból w piersi. Pocieram ją delikatnie.
Nagle słyszę stłumiony głos Ducha:
– Tasha, chyba powinnaś już iść.
Podchodzę do ściany z szeroko otwartymi oczami.
– Pewnie, kochasiu. Wybacz. Trochę się zapomniałam. Kto to był, tak w ogóle?
– Nikt.
Au.
To cholernie boli.
Gardło mi się zaciska, a oczy zachodzą mgłą. Idę do łóżka, by schować się pod kołdrą.
A potem robię coś, czego jeszcze nigdy nie robiłam z powodu mężczyzny.
Płaczę.


Tasha wychodzi z mieszkania, a ja opieram się o drzwi, zastanawiając nad zaistniałą sytuacją.
Co się właśnie stało?
Pieprzyliśmy się z Tashą. Dość głośno. Ale dobrze się bawiliśmy. A potem znikąd zmaterializowała się moja fantazja. W moim mieszkaniu. Kiedy pieprzyłem inną kobietę.
Niedobrze.
Kłuje mnie w piersi.
Co ci zależy? Ona ma cię gdzieś.
Tak… z pewnością. Chociaż, jak mnie rozpoznała, nie wyglądała na szczęśliwą.
Nie. Nat nic nie czuje. Nigdy.
Tak. Na pewno. Nie spotkałem drugiej takiej kobiety. To skończona suka.
Niech to licho, ale zdecydowanie jest seksowna.
Czyż nie?
Nawet w śmiesznej piżamie z myszą oraz kapciach wyglądała gorąco, przez co natychmiast przeszła mi ochota na Tashę. Nat nie miała na sobie nawet grama makijażu, a jej rude włosy związane na czubku głowy wyglądały głupio. Była ubrana tylko w kusą koszulkę. Żadnego stanika.
Seksownie.
Nie wiem, dlaczego czułem potrzebę, by wytłumaczyć jej, że tylko pieprzyłem się z Tashą. Związki nie są dla mnie. Ludzie w końcu zamieszkują ze sobą. Śpią w jednym łóżku. Nie mogę do tego dopuścić.
Mam koszmary. Cóż, w zasadzie to wspomnienia.
Wspomnienia ojca, matki, dzieciństwa, bólu i krzywdy. Tego wszystkiego, co wiązało się z dorastaniem w moim domu.
Gdy zamieszkałem z rodziną Nika i Maksa, wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Przez długi czas patrzyli na mnie ze współczuciem. Nigdy nie wybudzałem się z koszmarów. Pewnej nocy matka Nika, Cecilia, próbowała mnie jednak przytulić, kiedy się rzucałem. Zaatakowałem ją, dzięki czemu dowiedziałem się, do czego byłem zdolny. Uderzyłem Cecilię w twarz. Popłakałem się ze zmartwienia, że ojciec Nika mnie wykopie. Nie mogłem przecież wrócić do domu. Ale Ilia okazał się dla mnie lepszym ojcem niż mój. Był dobrym człowiekiem, choć jeśli wszedłeś mu w drogę, było po tobie.
Planowałem zabić swojego ojca. Ilia obiecał, że zajmie się tym dla mnie, jeżeli naprawdę tego chcę. Należał bowiem do rosyjskiego gangu o nazwie Chaos. Traktował mnie jak swojego syna, więc kiedy po jego śmierci Nik został zrekrutowany, Max i ja też do niego dołączyliśmy. Byłem mu to winny.
Nigdy nie wiedziałem, jak to jest mieć rodzinę, dopóki Nik się ze mną nie zaprzyjaźnił. Wcześniej nie miałem nawet żadnego przyjaciela. Wstawił się za mną, jeszcze zanim w ogóle mnie poznał. W liceum zaczepiali mnie, bo chodziłem w podartych albo brudnych ubraniach. Pewnego dnia Nik podszedł do mnie w takiej sytuacji, pytając, czy potrzebuję pomocy. Nigdy się nie dowie, jak wiele znaczył dla mnie ten gest. Od tej pory włóczyłem się za nim, lecz byłem zdziwiony, że mi na to pozwolił. W liceum wszyscy chcieli przyjaźnić się z Nikiem, ale on był wybredny. Gdy poznałem jego ojca, zrozumiałem, dlaczego przyjaźnił się wyłącznie z ludźmi, przy których mógł być sobą.
Potem Ilia zaproponował, bym spał u nich, kiedy w domu nie będę czuł się bezpiecznie. Czyli zawsze. Tym sposobem przyszedłem do nich pewnego dnia i już zostałem. Miałem nawet własny pokój. Cecilia, do której mówię mamo, następnego dnia kupiła mi mnóstwo ubrań oraz trzy pary butów.
Nie wiedziałem nawet, że ludzie mogą mieć tyle butów. Miałem tylko jedną, rozpadającą się parę.
Od tamtego dnia Nik zaczął przedstawiać mnie jako swojego brata. A ja naprawdę uważałem Nika i Maksa za swoich braci.
Pewnego razu na WF-ie Nik zobaczył moje blizny i siniaki. Zapytał mnie o nie, ale uciekłem. Przez tydzień nie pojawiałem się w domu. Kiedy w końcu wróciłem, mama płakała z ulgi. Wcześniej nikt się o mnie nie martwił. Dała mi szlaban i powiedziała, żebym więcej jej tak nie straszył.
Uśmiecham się na to wspomnienie. Przyjąłem karę bez słowa sprzeciwu. Łzy miłości płynące po twarzy mamy były warte tygodnia prac domowych.
Mama lubi Nat. Kazała mi wyciągnąć kij z tyłka, a potem się z nią umówić.
Tak.
Szczerze mówiąc, wolałbym, żeby mrówki ogniowe gryzły mnie po jajach.
A więc jędza została moją nową sąsiadką.
Niech mnie licho.
Uśmiecham się krzywo.
Przynajmniej będzie na co popatrzeć.


Moja opinia na temat tej powieści już jutro. ;)

♥ Julia

9 komentarzy:

  1. A no może się skuszę :)

    Pozdrawiam serdecznie ♥♥
    Nie oceniam po okładkach

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią ją przeczytam, to książka zdecydowanie w moim guście :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie te fragment zachęcił :)
    Pozdrawiam.
    Pola
    www.czytamytu.blospot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka zapowiada się ciekawie. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekka, przyjemna i ze sporą dawką humoru. :D

      Usuń