Naprawdę przed przeczytaniem miałam taką cichą nadzieję, że „Kastor” okaże się dobrym romansem bez większych wad. Chciałam polubić się z tą powieścią, ale niestety nic z tego nie wyszło.
Dawno nie czytałam tak przewidywalnego i do bólu schematycznego romansu, w którym to bohaterowie zaledwie po dwóch czy trzech spotkaniach są w sobie szaleńczo zakochani, ufają sobie bezgranicznie i prawie od razu zdradzają swoje największe tajemnice. Poza tym nie potrafię zrozumieć, dlaczego Konstanty musiał być akurat jednym z najbogatszych i oczywiście najprzystojniejszych Polaków, natomiast Anita jego sprzątaczką, która ledwo wiąże koniec z końcem. Dodatkowo oboje mają za sobą mroczną przeszłość, o której nie tak łatwo im zapomnieć.
Ja rozumiem, że romans romansem, ale to wyszło tak niewiarygodnie, że brak mi słów. Tacy bohaterowie to byli popularni w literaturze kilka lat temu. Niektóre dialogi i teksty były tak słabe i żenujące, że nie wiedziałam, czy powinnam się śmiać, czy może płakać.
Plusem tej powieści jest to, że szybko się ją czyta, dlatego doczytałam ją do końca. Byłam nieco ciekawa, czy doczekam się poprawy. Te walki MMA były całkiem interesującym dodatkiem, ale ogólnie odnoszę wrażenie, że wiele wątków w tej książce zostało potraktowanych po macoszemu. Pewnie całość wypadłaby lepiej, gdyby autorka je bardziej rozwinęła, a przy tym skupiła się również na relacji głównych bohaterów, żeby nie było to takie nagłe hop-siup. Samo zakończenie niezwykle przesłodzone. Raczej nie planuję sięgać po kolejne tomy z tej serii.
♥ Julia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz